Kocham ciszę. Nawet muzyka, którą kocham mi przeszkadza. Wolę już słyszeć szmer pralki. Wtedy czuję, że jestem sama, że nikt nie narzuca się ze swoją obecnością. Odcięłam się od social mediów. Wykasowałam facebook, messenger, instagram. Komunikuję się tylko z grupką osób. Niczym się nie dzielę na tych platformach. Czuję się lepiej. Jakby moje życie nie było na pokaz. Jakbym przestawała być przytłoczona tyloma osobami, ich wirtualnymi spojrzeniami na moje poczynania. To wielka ulga i krok ku dobremu. Mam więcej czasu na czytanie. Czytanie, które nie jest przerywane sprawdzaniem facebooka co 5 minut. Czuję się jakbym przeszła ekspresowy odwyk. Na początku bolało, ale zaczęłam ćwiczyć z youtubem, potem zjadłam tabliczkę czekolady, potarmosiłam się ze swoimi myślami, aż w końcu zapadłam w połtoragodzinną drzemkę i to przyniosło mi spokój. Zrobiłam zakupy, pozachwycałam się wyludnionym przez kwarantannę miastem, przyrządziłam coś do zjedzenia, znowu czytałam. Wierzę, że wszystko może być lepsze bez facebooka. Wtedy kiedy nie zajadamy czasu, nie trwonimy go na scrollowanie, tylko na podążanie za tym, co kochamy. Naprawdę kochamy.